W dniach 06 – 08 kwietnia CKZiU, z udziałem opiekunów Tomasza Maciosa i Agnieszki Chomicz, zorganizowana została wycieczka w najwyższe polskie góry – Tatry.
W kwalifikowanej imprezie turystycznej razem udział wzięło 18 słuchaczy, a były to głównie słuchaczki z semestrów: I LO, II LO, IVA LO i IV C LO.
W piątek, 6 kwietnia ok. godz.13-tej udaliśmy się w daleką podróż do Zakopanego, gdzie na miejscu, tj. w Domu Wczasowym „U Kuspra” zameldowaliśmy się ok. 21.40.
Nazajutrz, w sobotę 7 kwietnia mieliśmy plan do wykonania – zdobyć Kasprowy Wierch (1987 m n.p.m.). Po spotkaniu z licencjonowanym przewodnikiem tatrzańskim panem Kazkiem wyjechaliśmy na spotkanie z górami. Spacer zaczęliśmy od Kuźnic na poziomie 1000-1100 m n.p.m., a następnie w górę Doliną Jaworzynki wzdłuż żółtego szlaku do Przełęczy między Kopami (1501 m n.p.m.) i dalej do schroniska górskiego Murowaniec. Tutaj zaplanowany był postój. Druga część podejścia na szczyt odbywała się w typowo zimowej scenerii, gdyż w Dolinie Gąsienicowej pod Kasprowym pokrywa śnieżna przekraczała jeszcze ponad 2 m! Nie dziwne, więc, że w drodze na szczyt często mijaliśmy narciarzy i snowboardzistów, bo stok pod Kasprowym to znane miejsce dla uczestników sportów zimowych.
Około 16.30 Kasprowy Wierch zdobyły szczyt ostatnie uczestniczki naszej górskiej eskapady – panie: Dorota i Ewa. Jakiż to był wysiłek dla obu pań, które mierząc się z własnymi niedomaganiami, lękami i słabościami, w końcu pokonały górę, w warunkach kiedy na szczycie temperatura wynosiła ok. 30C i odczuwalne były silne i mroźne porywy wiatru. BRAWO!
W drodze na dół wykorzystaliśmy wagonik kolejki linowej z Kasprowego i po prostu zjechaliśmy do Kuźnic. Pokonywane szybko w dół metry odczuwalne były poprzez przytykanie uszu na skutek gwałtownych zmian ciśnienia. Uszy jednak szybko się odetkały, gdy padło hasło, że wieczorem będzie ognisko.
W niedzielę 8 kwietnia trasa według zapewnień przewodnika miała być nieco lżejsza i chodzenie po „płaskim”. Szybko się jednak przekonaliśmy, że pojęcie „płaskie”, to rzecz bardzo względna i to co u nas na nizinach występuje w zasadzie wszędzie, tu w górach, żeby to „płaskie” odnaleźć, to najpierw trzeba się wspiąć. Ha, ha?
Trasa tego dnia biegła z parkingu przy Lesie Brzanówka, początkowo niebieskim szlakiem wzdłuż Doliny Filipka i Złotej, gdzie na jej końcu po dojściu wyżej drewnianymi schodami oczom naszym ukazała się duża drewniana kaplica na Wiktorówkach, znana bardziej miejscowym góralom jako sanktuarium Matki Boskiej Królowej Tatr (ok. 1150 m n.p.m.). Następnie minęliśmy Rusinową Polanę, na której nie było ani jednego krokusa (a podobno zawsze były co roku na wiosnę), za to rozciągała się przepiękna panorama Tatr Wysokich w tle. Przekraczając Potok Waksmundzki dotarliśmy do Polany pod Wołoszynem, skąd już było blisko do asfaltowej drogi pomiędzy morskim Okiem a Palenicą Białczańską. Tutaj po zejściu z drogi dotarliśmy do Schroniska w Dolinie Roztoki, gdzie zakosztowaliśmy regionalnych specjałów. Najlepsza kuchnia w rankingu schronisk górskich, nie dość, że regionalna, to także bardzo domowa. Po powrocie na Drogę z Morskiego Oka udaliśmy się na parking w Palenicy, a tu czekał na nas autokar PIENIO, by już z górki wracać do Mińska Mazowieckiego.
Wyjazd późny ok. 17.00 dodatkowo utrudnił ogromny korek na Zakopiance, a pokonanie tej około 100-kilometrowej trasy z Nowego Targu do Krakowa zajęło nam ponad 3 godziny! Do Mińska dojechaliśmy tym samym już grubo po północy, a góry zostawiliśmy daleko za sobą.
Na pewno tu jeszcze wrócimy! Dlaczego? Ano dlatego, pomimo że czasy Koła Górskiego Beskidtramp działającego w murach CKU dawno przebrzmiały, ale spontanicznie utworzyła się nowa górska ekipa, bardzo czynna i pełna werwy, z którą warto jeszcze kilka szlaków górskich przemierzyć. Do zobaczenia na szlaku! Czego Wam i Nam życzymy.